Co może być lepsze od jednego kota? Dwa koty! Każdy kociarz z pewnością zna to powiedzenie, a większość już się o tym przekonała. Ja również.
Nasz pierwszy kot – teraz zwany kotem rezydentem, uwielbia się bawić i zdecydowanie nie jest to kot kanapowiec, który cały dzień śpi. Często odnosiliśmy wrażenie, że nasze zabawy są dla niego niewystarczające. Zainwestowaliśmy nawet w zabawki, które mają mu dostarczyć rozrywki pod naszą nieobecność.
Drugi kot był dla nas oczywistym rozwiązaniem, czekaliśmy tylko na odpowiedni moment, by móc kociakom poświęcić jak najwięcej czasu. Okres świąteczny był strzałem w 10! Przy wykorzystaniu kilku dni urlopu, udało się nam spędzić z kociakami 3 tygodnie. Nasza obecność była bardzo ważna, gdyż stale mogliśmy monitorować zachowania i postępy kotów. Zacznijmy jednak od początku!

Socjalizacja przez izolację
Przy dokacaniu zastosowaliśmy najczęściej polecaną metodę socjalizacji przez izolację. Dla nowego, małego kota przygotowaliśmy sypialnię. Oczywiście otrzymał własną kuwetę, miseczki oraz zabawki. Drugi kot został niezauważenie ulokowany w sypialni, gdy pierwszy kot rezydent przebywał w łazience. Później było już tylko trudniej…
Z pierwszym kotem jesteśmy bardzo związani emocjonalnie, mamy własne codzienne rytuały, jak poranne głaskanie na zlewie, czy wieczorne mizianie na kolanie. Naszym priorytetem było ich zachowanie, by kot nie poczuł się zazdrosny o nowego przybysza lub odrzucony. Zawsze gdy ktoś wchodził do nowego kota, to druga osoba zostawała z kotem rezydentem. Jednak kota nie oszukasz… zapachy, odgłosy oraz zakaz wchodzenia do sypialni dał sygnał, że coś się dzieje.
Kot rezydent z każdym dniem izolacji stawał się coraz bardziej niespokojny, podejrzliwy, nie chciał przyjść na mizanie, gdyż wolał czatować pod drzwiami… W tym samym czasie nowy domownik czuł się coraz pewniej w nowym miejscu, nie brakowało mu apetyty i chęci do zabawy.
Wymiana zapachów i pierwsze spojrzenia
Kolejny punkt zapoznania ze sobą kotów to wymiana zapachów, początkowo na rękach, ubraniu, wymiana zabawek. Później wymiana pomieszczeń. Gdy mały kotek poznał resztę mieszkania, nie chciał już przebywać tylko w sypialni. Wykorzystał każdy moment nieuwagi, by tylko uciec z pokoju, co bardzo utrudniało izolację. Po kilku dniach zdecydowaliśmy się na pierwsze kontakty wzrokowe kotów. U kota rezydenta było widać zdziwienie, wzmożoną agresję oraz stres, u małego tylko chęć do zabawy. W następnych dniach próbowaliśmy pierwszych bliższych kontaktów między kotami. Kot rezydent okazywał swoje niezadowolenie, był mało przystępny dla nowego domownika oraz agresywny. Jednak małymi krokami udało się unormować sytuację. Kot rezydent zaakceptował fakt nowego domownika, dostrzegł w nim kompana do zabawy i gonitwy po domu. Choć każdy ma swoją miseczkę, to największą frajdą jest wyjadanie jedzenia od kumpla.

Wszystko dobre, co dobrze się kończy…
Sprawne dokacanie nie byłoby możliwe bez wspaniałego charakteru naszej nowej kruszynki! Gofer -bo takie imię otrzymał po ataku na gofry, był niesamowicie cierpliwy do starszego kota. Gdy on okazywał mu nie chęć, to mały się nie poddawał i dążył do wspólnej zabawy. Cudownym widokiem było wzajemne wylizywanie sobie futerka. Mam nadzieję, że te relacja pójdzie tylko w dobrą stronę.
